ISSN 1897-2284

 
 
 
  Spis treści
:. Aktualności
:. Kultura
:. Sport
:. Felietony
:. Nasze rozmowy
:. Kronika policyjna
Redakcja
:. Kontakt e-mail
Partnerzy:
 
Nieoczekiwany awans2007-11-27  13:05:34
Kategoria: Nasze rozmowy Anna Adamska

Z dotychczasowym proboszczem parafii pod wezwaniem Maksymiliana Marii Kolbego w Słupsku księdzem Marianem Skubaczem rozmawia Anna Adamska.

- Przez sześć lat był ksiądz proboszczem parafii pod wezwaniem Maksymiliana Kolbego. Rok 2001 był niewiadomą zarówno dla księdza, jak i dla parafian. Mimo licznych trudności udało się zbudować trwałe porozumienie. Jak można ocenić ten okres?

- Bardzo dobrze! Był to czas wzajemnego poznawania się i wielu zmian w parafii. Dla mnie wspólnota parafialna jest bardzo specyficzna, przede wszystkim ze względu na liczbę wiernych należących do parafii. Początkowo obawiałem się, jak sobie poradzę, ale wierni przyjęli mnie bardzo serdecznie. Okazywali mi wiele ciepła, przychodzili ze swoimi problemami, smutkami, dzielili się radością. Cieszę się, że mogłem im w jakiś sposób pomagać. Parafia jest stosunkowo młoda. W czerwcu obchodziliśmy 30-lecie jej istnienia. Wielu wiernych pamięta czasy i swoje odczucia, gdy wydane zostało pozwolenie na utworzenie parafii i wreszcie, gdy świątynia była wznoszona. Niejednokrotnie sami pomagali przy pracach budowlanych. Ludzie identyfikują się z kościołem, czują, jakby zostawili w nim cząstkę swojej duszy. Te odczucia przekazują dzieciom i wnukom. Nie spotkałem się jeszcze z takim oddaniem i przywiązaniem. Inną ciekawą cechą tej parafii jest jej podział na dwie części, który zauważamy, raczej my, księża, kiedy chodzimy po kolędzie. Otóż, Zatorze zamieszkują w większości ludzie starsi, natomiast nowe osiedle od ulicy Piłsudskiego to głównie ludzie młodzi. Sześć lat, które było mi dane spędzić w Słupsku to czas wielu zmian. Nasze ostatnie inicjatywy to wymiana stacji drogi krzyżowej, które teraz wyglądają dużo lepiej. Udało nam się także odnowić plebanię i ołtarz. Zawsze, kiedy ogłaszaliśmy z ambony, że potrzebujemy pomocy, chętni się znajdowali. Jest tu jeszcze wiele do zrobienia… w moich planach było wstawienie okien witrażowych, mam nadzieję, ze mój następca, ksiądz Wacław Łukasz podejmie to dzieło. Oczywiście zdarzały się problemy i tego nigdy nie unikniemy. Zanosiliśmy wówczas modlitwy do Boga i prędzej czy później jakoś się układało.

- Stanowisko dyrektora Caritas Polska to duża odpowiedzialność. Skąd zrodził się u księdza pomysł ubiegania się o taki awans?

- Nie nazwałbym tego awansem. Życie księdza już takie jest, że co kilka lat zmienia parafię czy podejmuje inne zadania. Żal mi jest stąd odchodzić, bo przywiązałem się do wiernych… aby moja kandydatura na stanowiska dyrektora Caritas Polska została przyjęta musiałem wyrazić na to zgodę. Zaakceptowałem ten pomysł myśląc, iż mnie, księdza już nie pierwszej młodości nikt nie wybierze, zwłaszcza, że już raz miałem zaszczyt pełnić tę funkcję. Stało się inaczej, niż przewidywałem - znów wracam do Warszawy.

- Wie ksiądz jak zadanie zostało mu powierzone. Czy ma już ksiądz jakieś plany lub cele, które chciałby osiągnąć na nowym stanowisku?

- Mam ten przywilej, iż mogę mówić o swoich poprzednikach i następcach. Cieszę się, że wiele z moich pomysłów przetrwało, są to między innymi świeca Wigilijnego Dzieła Pomocy Dzieciom, czasopismo o działalności Caritas, ukazujące się raz na kwartał. Żadnych planów ani celów przed sobą jeszcze nie stawiam. Kiedy już oficjalnie obejmę stanowisko dyrektora niezbędne będzie przeprowadzenie wywiadu środowiskowego, czyli spotkanie z regionalnymi przedstawicielami Caritas Polska. Chciałbym zebrać informacje na temat potrzeb ludzi i dopiero wówczas mogę zastanawiać się nad tym, w jaki sposób można im pomóc.

Na zdjęciu: Ksiądz Marian Subocz podczas pożegnalnej mszy świętej

Fot. Jarosław Sikora


 

  © 2005-2015 Wszelkie prawa zastrzeżone   statystyki www stat.pl