Ten serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza
zgodę na ich zapis lub odczyt wg ustawień przeglądarki.

X Zamknij


 

ISSN 1897-2284

 
 
 
  Spis treści
:. Aktualności
:. Kultura
:. Sport
:. Felietony
:. Nasze rozmowy
:. Kronika policyjna
Redakcja
:. Kontakt e-mail
Partnerzy:
 
„Fachowcy” od piłki kopanej2006-06-14  09:43:02
Kategoria: Felietony

Na sam początek: Nie jestem fanatykiem. Nie ulegam zbiorowej histerii na okoliczność: wizyty ważnego gościa, wydarzenia o charakterze społecznym, kulturalnym lub sportowym. Krew mnie zalewa, że znów skosiłem drzewa... Tak śpiewał pewnego lata zespół mieszany. Mnie krew zalewa kiedy między jednym a drugim kilknięciem w klawiaturę słyszę z głośników telewizora, a kątem oka widzę - „fachowców” od piłki kopanej.

I wcale nie o to mi chodzi, że nasi źle grają; bo cóż może dziwić? Realistą jestem i żaden mecz nie stanowi dla mnie pretekstu abym mógł sobie walnąć kielicha czy strzelić browara. A z tego co widzę, to właśnie jeden z głownych... powodów, dla których rzesza kibiców (kiboli też) ciągle jest spora.

Polska. Za oknem wywieszona flaga narodowa i symbole mistrzostw świata w piłce nożnej. Z szeroko otwartego okna wylewają się podniesione rozemocjonowane głosy. Do meczu pozostało jeszcze dobre cztery godziny. Z okolicznych sklepów ciągną kibice w różnym wieku - nawet młodzież(!) - z zakupami. Wszyscy dumnie dzierżą całe zgrzewki piwa, ba, niektórzy nawet po kilka... No bo hurtowo to jest taniej (!?). Kraj piwem płynący.

Prawie wszyscy upstrzeni symbolami mistrzostw z emblematami narodowymi(!). Bo grunt to wiara. Przyznam, nie wiem skąd ta wiara? Skoro zaledwie urywki z pokazywanych treningów „naszych” pozwoliły (na długo przed pierwszą, ale nie ostatnią, wpadką) wyciągnąć - jak się okazuje - jedyny słuszny wniosek, że z kondycją u „naszych” coś nie tak. Nie dziwi nic, daremny trud...

Rzucam raz jeszcze okiem na naszych „fachowców” od piłki kopanej, którzy dumnie zasiedli w studiu mistrzostw świata 2006. Jeden przez drugiego prześcigał się w komplementowaniu (do czasu straty pierwszej bramki) „naszych”. Z tych „wybitnych fachowców” jedynie Jerzy Dudek od samego początku zachowywał umiar. Inni, jak J. Engel - ten sam co prowadził „orły” do boju cztery lata temu - spekulowali i dawali gwarancje, że wygramy, bo ciężka praca musi się przełożyć na wynik. No i jak się okazało ta „ciężka” praca odpowiednio się przełożyła. Bez komentarza.

Zastanawia mnie to mianowicie, jak to jest, że takich przegrańców ciągle musimy widywać w monitorach naszych telewizorów. Tu widzę pewną spójność - sprzężenie sportu i polityki. W obu przypadkach jest identycznie. Te same miernoty ciągle mają coś do powiedzenia! Z jakim skutkiem się to dla nas kończy - widzimy na co dzień i co cztery lata.

Można powiedzieć, że do komentowania meczu przez Dariusza Szpakowskiego zdążyłem się przyzwyczaić, a w zasadzie stało się za pomocą mojego okulisty, który po wnikliwym badaniu mojego narządu wzroku zapewnił mnie, że z nim wszystko w porządku. Po takiej diagnozie było mi łatwiej przyjąć jako pewnik, że skoro ja widzę dobrze, to Szpakowski albo źle widzi, albo gada od rzeczy.

Z tą różnicą, że jemu - podobnie jak politykom - za takie brednie ciągle jeszcze płacą.

Te mistrzostwa po raz kolejny pokażą jak bardzo skorumpowana jest polska piłka nożna. Pokażą raz jeszcze kto znowu dobrze wyszedł na narodowym sporcie. Komu fortuna kołem się toczy... kto znowu zarobił na reklamie, a kto na lewej kasie. Ile wzięli rekalmodawcy, a ile dostali reklamobiorcy.

Temat Bońka i Engela, idea wtedy teraz era.... Janas - też nie widzę. Czas na zmiany.

Panowie Listkiewicz i jego towarzycho mogą się już zacząć modlić, aby naszym udało się wyjść, choćby cudem, z grupy. Niech zaczną się modlić o ten cud. Bo nic oprócz cudu, lub w końcu sprawnego działania prokuratury, nie zdoła zmienić tej patologii w polskiej piłce nożnej.

Marek Olżyński
Starogard Gd. 2006-06-10


 

  © 2005-2015 Wszelkie prawa zastrzeżone   statystyki www stat.pl