Ten serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza
zgodę na ich zapis lub odczyt wg ustawień przeglądarki.

X Zamknij


 

ISSN 1897-2284

 
 
 
  Spis treści
:. Aktualności
:. Kultura
:. Sport
:. Felietony
:. Nasze rozmowy
:. Kronika policyjna
Redakcja
:. Kontakt e-mail
Partnerzy:
 
Przeprosić Górskiego!2006-08-24  11:43:02
Kategoria: Felietony Jacek Kliber

Dzięki dwóm bramkom Bartosza Bosackiego, który w ostatniej chwili „wskoczył” do mundialowej kadry, udało się naszej reprezentacji uniknąć totalnej kompromitacji, choć i tak były to dla nas „mistrzostwa wstydu”.

A miało być tak pięknie. Wyjście z grupy stanowiło cel minimum. Zawodnicy obiecali, zaraz po śmierci nieodżałowanego Kazimierza Górskiego, że zagrają tak, aby uczcić jego pamięć. Niestety, nie po raz pierwszy zresztą, słowa nie dotrzymali. Po powrocie do kraju na kolanach powinni pójść na grób Górskiego i, każdy z osoba i głośno, powiedzieć „Przepraszamy, panie Kazimierzu”!

A przepraszać jest za co. Zagraliśmy w Niemczech piłkę bardzo zachowawczą. Zabrakło w niej prawie wszystkiego - od techniki, szybkości, po pomysłowość. Graliśmy - chyba jako jedyni w tym turnieju - futbol na „nie” z tysiącem podań w szerz boiska i do tyłu. „Blady, przewidywalny futbol nie z tej epoki” - tak grę Polaków opisał jeden z włoskich dzienników sportowych. Mało to budująca, ale - niestety - prawdziwa cenzurka.

Dlaczego w Niemczech mieliśmy powtórką z Japonii i Korei? Chciałoby się powiedzieć „Jaki pan, taki kram”. A Janas jaki jest - każdy widzi. Odwagi i gotowości do podejmowania ryzyka wystarczyło mu tylko na czas decyzji kadrowych przy mundialowych nominacjach (Dudek, Frankowski). Tuż przed samymi mistrzostwami zmienił ustawienie zespołu, którym graliśmy całe eliminacje i niemal wszystkie gry kontrolne, by wrócić do niego. Kto obserwował twarz polskiego szkoleniowca mógł zauważyć w jego oczach strach. A to najgorsze co może być. Bo strach trenera udziela się zawodnikom. Brak charyzmy - oto główna, ale nie jedyna wada „Janosika”. Inna to choćby grzech pychy. - Nie podam się do dymisji, bo nie widzę powodu, już sam awans do finałów był naszym sukcesem - mówił do dziennikarzy na jednej z konferencji prasowych. - Piłkarzy mamy takich jak widzieliście, a ja z nich gwiazd nie zrobię.

„Jaki pan, taki kram” powtórzę po raz drugi. - Wstyd byłby, gdyby zawodnicy zdjęli na boisku majtki, upili się albo obrażali publiczność - grzmiał do żurnalistów prezes PZPN, Michał Listkiewicz. - A nic takiego nie miało miejsca. Oni po prostu okazali się sportowo słabsi od rywali. A trener Janas to jeden z najlepszych szkoleniowców, jacy pracowali z polską reprezentacją.

Słuchałem tego z rozdziawionymi ustami, a już całkowicie szczęka mi opadła, gdy Listkiewicz wypalił: - W czasie mojej prezesury dwa razy graliśmy na mistrzostwach świata. To wielki sukces. Do dymisji się nie podam. Bo niby dlaczego? Powinienem raczej oczekiwać na wybudowanie pomnika.

Coś mi się zdaje, że gdyby taki pomnik powstał, to kibice - rozczarowani postawą drużyny na niemieckich stadionach i informacją, iż nasi oficjele urządzili sobie po meczu z Niemcami niezłą popijawę - szybko by zmienili jego kolor z brązu na żółty, obrzucając go jajkami.

A jeśli już o kibicach mowa - to oni, swym przewidywanym przez niemiecką prasę zachowaniem, mieli przynieść wstyd polskiej piłce podczas mistrzostw. Tymczasem uczynili to piłkarze, zaś kibice zasłużyli na wielkie brawa. Takiego dopingu nie miał, może poza gospodarzami, nikt. Szkoda, że za to nie dostaje się medali.

Jacek KLIBER
j.kliber@wp.pl


 

  © 2005-2015 Wszelkie prawa zastrzeżone   statystyki www stat.pl