Ten serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza
zgodę na ich zapis lub odczyt wg ustawień przeglądarki.

X Zamknij


 

ISSN 1897-2284

 
 
 
  Spis treści
:. Aktualności
:. Kultura
:. Sport
:. Felietony
:. Nasze rozmowy
:. Kronika policyjna
Redakcja
:. Kontakt e-mail
Partnerzy:
 
Kto winien2006-09-13  10:42:53
Kategoria: Felietony Jacek Kliber

Gdy czytam wszystkie rozważania na temat przyczyn niepowodzenia naszej reprezentacji na mundialu dochodzę do wniosku, że znów chyba nikt nie wyciągnął wniosków z dwóch kolejnych przegranych mistrzostw i liczy na cud, a właściwie na cudotwórcę. Tym ostatnim ma być szkoleniowiec z zagranicy! Na litość boską - sukces (lub niepowodzenie) nie zależy od jednej osoby, na dodatek z zewnątrz. Nikt z długiej, bo 12-osobowej grupy kandydatów na nowego selekcjonera nie sprawi, że w zbliżających się (już we wrześniu) eliminacji do ME osiągniemy dobry wynik.

Nieszczęściem polskiego futbolu jest baza, a właściwie jej brak, fatalna organizacja i szkolenie. Większość polskich klubów ma problemy z otrzymaniem licencji na udział w rozgrywkach, brakuje boisk treningowych, a w wielu miastach place do gry, po których uganiali się za futbolówką młodzi chłopcy zastąpiły hipermarkety, a na osiedlowych placach można przeczytać „Zakaz gry w piłkę”. W całym kraju mamy tylko jedną szkółkę piłkarską z prawdziwego zdarzenia. Dodajmy - szkółkę prywatną. Tymczasem, czytam w gazecie, w Czechach tego typu placówki (a jest ich sporo) utrzymuje państwo.

W krajach silnych piłkarsko z młodzieżą pracują najlepsi trenerzy, a dzieje się tak w myśl zasady „Czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał”. U nas najczęściej szkoleniem Jasia zajmują się ludzie bez doświadczenia, głównie instruktorzy, świeżo upieczeni absolwenci akademii wychowania fizycznego. Dobrzy, bo ... tani. Najczęściej zatrudniani na pół etatu lub umowę zlecenie. Kiedyś miałem możliwość przyjrzeć się takim zajęciom. Oto przyszedł pan trener, rzucił grupie 7-latków piłkę i powiedział „To pokopcie sobie teraz przez pół godziny”, po czym poszedł do klubowego pawilonu wypić kawę. Znów czytam w gazecie ”We Francji każdy zawodnik pierwszoligowego klubu raz w tygodniu musi przeprowadzić godzinny trening z młodymi adeptami klubowej szkółki”.

W Polsce na pewno nie brakuje futbolowych talentów. Co do tego nie mam wątpliwości. Byliśmy przecież mistrzami Europy 16-latków oraz 19-latków. Nikt tych tytułów nie podarował nam za darmo. Żaden z tych chłopaków, dla których zagrano Mazurka Dąbrowskiego, nie przebił się do reprezentacji Polski, a tylko nieliczni grają (i to nie jako podstawowi zawodnicy) w ekstraklasie. Reszta „utonęła” w klubach II, a nawet III ligi. Dlaczego? Bo aby się rozwijać, trzeba grać. Tymczasem nasi klubowi trenerzy boją się wstawić do drużyny młodego, bo może zawalić bramkę, która spowoduje porażkę i gniew pana prezesa, mogącego po kolejnej przegranej wyrzuci szkoleniowca na bruk! Kiedyś obowiązywał przepis, że w składzie zespołu musi grać co najmniej dwóch juniorów. Zrezygnowano z niego, podobnie jak z regulaminowego zapisu, że zespół uczestniczący w rozgrywkach szczebla centralnego (od III ligi wzwyż) musi posiadać klubową drużynę juniorów.

To nie jedyny grzech PZPN-u. Za szkolenie jest odpowiedzialnych zbyt wiele osób, a to powoduje, iż rozmywa się odpowiedzialność. To tak jak z tymi kucharkami, których w powiedzeniu jest sześć, a nie ma co jeść. Oficjalnie szefem szkolenia jest Antoni Piechnczek, ale za reprezentację odpowiada Henryk Apostel. Panowie, jeśli robić porządki to od własnego podwórka.

Jacek KLIBER
j.kliber@wp.pl


 

  © 2005-2015 Wszelkie prawa zastrzeżone   statystyki www stat.pl