Za chwilę polscy piłkarze po raz pierwszy w historii zagrają w finałach Mistrzostw Europy. Jak im pójdzie? Królestwo dla tego, kto wie. Wyczyny biało-czerwony w ostatnich Mistrzostwach Świata optymistycznie nie nastrajają. Ostatnie sparingi wirtuozerią też nie były. Nic to jednak. Marketingowcy kłują żelazo póki gorące. Leo „Benhauer” udziela kredytów na bilboardach, namawia do wywieszania flag, kibicowania „tyskim”... znaczy naszym. Ebi Smolarek pije ciemny napój na „P” i chętnie by obejrzał mecz na nowej plaźmie firmy na „S”. Hipermarkety zawaliły półki piłkarskimi grami, czapkami, szalikami. Stacje radiowe na potęgę organizują akcje, reakcje, konkursy erotematyczne. Wszędzie robi się na przemian zielono (trawiasto) i biało-czerwono (patriotycznie). Czekam tylko kiedy korzystając z biało-czerwonej euforii Edyta Górniak zacznie reklamować nową płytę, Jarosław Kaczyński włoży rękawice bramkarskie i bronił będzie kraju przed układem, a na cheeseburgerach pojawi się hasło „Smacznie i zdrowo” z podpisem Macieja Żurawskiego. Trochę to wszystko irytujące, ale kibic przetrzyma. A jak się Polakom powiedzie to Leo może namawiać na bank, Ebi na telewizor, Bąk na świeże marchewki, Boruc na nowe płytki PCV nawet przez kolejny rok. No i oczywiście kupię płytę Edyty Górniak i ze smakiem zjem cheeseburgera Macieja.
Tomek Cieślak tomek.cieslak@autograf.pl |